Ukochany pisał do mnie gorące maile, a na żywo traktował mnie jak ducha. Gdy odkryłam powód, poczułam się jak idiotka

Pisaliśmy do siebie codziennie – jego słowa paliły mnie jak płomienie. Każdy mail był pełen miłości, gorących wyznań i obietnic, a ja czułam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Jednak gdy spotykaliśmy się na żywo, czułam, jakby mnie nie widział, jakbym była tylko cieniem w jego życiu…

Początkowo sądziłam, że może coś ukrywa, że ma problemy, o których nie chciał mówić. Ale gdy odkryłam, dlaczego jego zachowanie tak się różniło, moje serce pękło na tysiąc kawałków… Czułam się wykorzystana i oszukana, a powód tej zmiany wbił mnie w ziemię. Aż trudno było mi uwierzyć…

Idealny partner wirtualny

Kiedy poznałam Michała, wszystko wydawało się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Poznaliśmy się na jednym z portali randkowych – jego profilem zainteresowałam się od razu. Wysoki, przystojny, uśmiechnięty na zdjęciach, z inteligentnymi wpisami na temat książek i podróży. Od pierwszych wiadomości coś między nami zaiskrzyło. Każdy mail był pełen pasji, pięknych słów i emocji, których tak długo brakowało w moim życiu. Michał zdawał się idealnym partnerem, a jego słowa rozpalały moją wyobraźnię.

Spotkania w realu – lodowaty prysznic

Pierwsze spotkanie było dla mnie jak kubeł zimnej wody. Oczekiwałam, że nasze emocje przeniosą się wprost z wirtualnej rzeczywistości do prawdziwego życia, jednak Michał zachowywał się chłodno, wręcz obojętnie. Starałam się tłumaczyć jego dystans: może był nieśmiały, może potrzebował czasu. Ale kolejne spotkania nie przynosiły poprawy. Każde jego słowo wydawało się wymuszone, a każde spojrzenie przelotne i niepełne. Z każdym spotkaniem moje nadzieje coraz bardziej słabły.

Przypadkowe odkrycie

Zaczęłam czuć się jak duch – tak samo niewidzialna, jakbym naprawdę nie istniała w jego świecie. Pojawiły się wątpliwości: czy naprawdę mnie lubi? Wątpliwości zmieniały się w niepewność, a niepewność w złość. Pewnego dnia, gdy Michał odpisywał na moje kolejne wiadomości jak gdyby nigdy nic, coś we mnie pękło. Postanowiłam dowiedzieć się, co tak naprawdę się dzieje.

Zaczęłam przeglądać internet, żeby upewnić się, że nie ma ukrytego życia, którego nie ujawnia przede mną. Wyszukałam jego profil na portalu, na którym się poznaliśmy, i odkryłam coś, co mnie zszokowało. Michał miał kilka aktywnych profili – każdy z innymi zdjęciami i opisem, a każdy pełen gorących słów skierowanych do innych kobiet.

Prawda wychodzi na jaw

Gdy zobaczyłam jego rozmowy, poczułam, jakby cały świat zatrzymał się na chwilę. Michał pisał identyczne wiadomości do kilku kobiet jednocześnie, z taką samą pasją i gorącymi słowami, które wcześniej tak bardzo mnie urzekały. Każdy z jego maili był precyzyjnie zaplanowany, każde zdanie przemyślane, ale okazało się, że byłam tylko jedną z wielu.

Przez następne dni próbowałam uspokoić myśli, a potem, z całą swoją frustracją i złością, skonfrontowałam go z tym, co odkryłam. Michał przez chwilę udawał zdziwienie, ale szybko zmienił taktykę. „To tylko zabawa, nie traktuj tego tak poważnie” – powiedział bez skrupułów. Dla niego nasze gorące wiadomości były tylko grą, narzędziem do flirtu, które przestało go interesować, kiedy doszło do spotkań na żywo. Poczucie, że byłam tylko jedną z wielu jego „przygód”, sprawiło, że poczułam się jak najgorsza idiotka.

Czy warto zaufać ponownie?

Nie miałam pojęcia, że człowiek, którego tak idealizowałam, mógłby być zdolny do takiego oszustwa. Cała prawda o Michałowej „grze” w miłość odsłoniła przede mną nie tylko jego prawdziwe oblicze, ale też przestrzegła przed zbytnią ufnością. Choć było to dla mnie bolesne, nauczyłam się jednego: czasem prawda bywa bolesna, ale zawsze warto ją poznać.

Co myślicie o tej historii? Jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

You might also like

Comments are closed.

error: Content is protected !!