Była żona mojego faceta zostawiła ich córkę samą i poszła w tango. Dziecko przez 2 dni siedziało głodne w mieszkaniu
Była żona mojego partnera zawsze sprawiała wrażenie odpowiedzialnej matki. Kiedy córka nie pojawiła się w szkole, pomyśleliśmy, że może coś jej dolega. Ale już po krótkiej rozmowie okazało się, że nikt nie miał z nią kontaktu…
Próbowaliśmy dowiedzieć się, gdzie jest, aż w końcu na miejscu odkryliśmy coś przerażającego. Mała siedziała sama, przerażona i wygłodniała, a matka, której powinniśmy ufać, była nie do odnalezienia…
Zaskakujące odkrycie w pustym mieszkaniu
Patrycja, była żona mojego partnera, zawsze była znana ze swojego „luźnego” stylu życia, ale wierzyliśmy, że przy swojej córce zachowuje choćby minimum odpowiedzialności. To przekonanie runęło w jednej chwili. Dwa dni temu mała Julia, ich siedmioletnia córka, nie pojawiła się w szkole, co wzbudziło w nas niepokój. Początkowo myśleliśmy, że to choroba albo jakaś drobna niedyspozycja – w końcu dzieci czasem chorują, prawda? Ale kolejne próby dodzwonienia się do Patrycji kończyły się bez odpowiedzi.
Z czasem ten niepokój zamienił się w coś bardziej poważnego. Koleżanki Julii mówiły, że widziały ją ostatni raz przed dwoma dniami, a sąsiedzi mówili, że nikt nie wchodził do ich mieszkania od dłuższego czasu. Ostatecznie, po konsultacji z prawnikiem i uzyskaniu dostępu do mieszkania, postanowiliśmy tam pójść. Nie mogliśmy być przygotowani na to, co tam zastaniemy…
Została sama na dwa dni
Po wejściu do mieszkania zaskoczyła nas cisza – nie było żadnych oznak, że ktoś dbał o Julię. W kuchni na stole stał tylko pusty talerz, na którym były resztki suchego chleba, a w zlewie – kilka brudnych naczyń. Po chwili dostrzegliśmy drobną postać skuloną w kącie pokoju dziecięcego. Kiedy podeszliśmy do niej, zobaczyliśmy, jak bardzo była przestraszona i głodna.
Okazało się, że Julia była całkiem sama przez dwa dni, bez żadnego kontaktu z matką i bez jedzenia. Pytała, dlaczego mama ją zostawiła, dlaczego nie odbiera telefonów i kiedy w końcu wróci. Próbując zachować spokój, staraliśmy się jej wyjaśnić, że zaraz coś zjemy, że wszystko będzie dobrze, choć sami mieliśmy w głowach chaos.
Co naprawdę stało się z Patrycją?
Po zabraniu Julii do nas i nakarmieniu jej postanowiliśmy dowiedzieć się, gdzie podziewa się jej matka. W tym celu zadzwoniliśmy do jej najbliższych przyjaciół, licząc, że może któryś z nich wie, co się z nią dzieje. W końcu jedna z koleżanek Patrycji ujawniła, że ta po prostu „postanowiła odreagować” i wyjechała do innego miasta, by „trochę się zabawić”. Zostawiła swoją córkę samą, jakby była tylko przeszkodą na drodze do kolejnej imprezy.
Nie mogliśmy uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. Wydawało się, że Patrycja nie miała wyrzutów sumienia, nie myślała o konsekwencjach swojego zachowania, a Julia była po prostu zbyt mała, by zasłużyć na jej uwagę. Dla niej najważniejsza była „chwila wolności” – Julia najwyraźniej w tym momencie nie miała dla niej znaczenia.
Ostateczna decyzja
Po rozmowie z prawnikiem i specjalistą od opieki nad dziećmi postanowiliśmy, że czas zmienić sytuację. To, co zrobiliśmy, może wydawać się drastyczne, ale czuliśmy, że nie mamy wyjścia. Zdecydowaliśmy się złożyć wniosek o wyłączną opiekę nad Julią, aby już nigdy więcej nie musiała przeżywać podobnych chwil. Julia, choć bardzo tęskniła za matką, zaczęła rozumieć, że teraz jest w bezpiecznych rękach.
Patrycja, dowiedziawszy się o naszych planach, próbowała się bronić, tłumacząc, że to był tylko „jeden raz”. Dla nas jednak było już za późno na takie wyjaśnienia. Wierzymy, że każdy zasługuje na drugą szansę, ale są granice, których nie można przekraczać. Kiedy dobro dziecka zostaje narażone, przestajemy myśleć o drugim dorosłym – najważniejsze staje się to, by nigdy nie musiało więcej cierpieć z powodu bezmyślności rodzica.
Comments are closed.