Mama wieszała psy na mojej żonie, a drugą synową wychwalała. Gdy potrzebowała pomocy, jej ulubienica się na nią wypięła
Od zawsze wiedziałem, że moja mama miała dwie różne miarki, jeśli chodzi o mnie i mojego brata. Moja żona była tą „gorszą”, zawsze coś jej nie pasowało – a to nieodpowiednia potrawa na święta, a to źle złożona serweta. Tymczasem bratowa była uwielbiana. Nie dość, że pięknie gotuje, to zawsze wszystko wie najlepiej…
Gdy jednak przyszedł moment, w którym mama naprawdę potrzebowała pomocy, role niespodziewanie się odwróciły. Bratowa, ta „ulubienica”, miała inne plany. To, co stało się później, wywróciło wszystko do góry nogami…
Od początku nasza rodzina nie była zwyczajna. Mama miała dwie synowe, ale od zawsze było widać, którą z nich faworyzuje. Moja żona Ania od samego początku nie miała łatwo. Moja mama uważała, że Ania nie jest wystarczająco dobra – nie potrafiła przyrządzać „właściwych” dań na rodzinne spotkania, nie była wystarczająco gospodarna i, co najgorsze według mamy, nie poświęcała całego swojego życia rodzinie. Wszystko, co robiła, było krytykowane. Często słyszałem zdania typu: „A bratowa Agata to by nigdy tak nie zrobiła” lub „Weź się ucz od Agaty, jak być porządną żoną”.
Bratowa w roli idealnej synowej
Agata, żona mojego brata, była z kolei ucieleśnieniem wszystkiego, co moja mama ceniła. Pięknie gotowała, organizowała wystawne kolacje i zawsze starała się wypaść jak najlepiej. Dla mamy była jak córka, której nigdy nie miała. Kiedy przyjeżdżaliśmy na rodzinne spotkania, moja żona zawsze czuła się wykluczona, podczas gdy Agata była traktowana jak królowa.
- „Agatka to potrafi zrobić takie pierogi, jakich nikt nie potrafi” – mawiała mama, patrząc krytycznie na moje żonę, jakby chciała jej powiedzieć: „Powinnaś się od niej uczyć.” Każde nasze spotkanie kończyło się kłótnią – moja żona wracała do domu zła, a ja nie wiedziałem, jak jej pomóc. Czułem, że jestem między młotem a kowadłem.
Wszystko się zmieniło
Kiedy mama miała operację kolana, nadszedł czas, w którym naprawdę potrzebowała pomocy. Liczyła, że Agata – jej ukochana synowa – rzuci wszystko, by się nią zająć. Jednak wtedy wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Agata, która zawsze wydawała się perfekcyjna, miała inne plany. Stwierdziła, że ma już zaplanowane wakacje z mężem i nie zamierza ich odwoływać. Bez zbędnych wyjaśnień wyjechała na urlop, zostawiając mamę samą.
Moja żona Ania, choć była dotąd tą „gorszą”, postanowiła pomóc. Wzięła wolne w pracy, gotowała dla mamy, sprzątała, a nawet zmieniała jej opatrunki. Mama, początkowo niechętna, zaczęła dostrzegać, jak wiele Ania dla niej robi. Każdego dnia powoli topniał lód między nimi.
Moment prawdy
Po tygodniach opieki, kiedy mama zaczęła dochodzić do siebie, niespodziewanie zaskoczyła nas wszystkich. Podczas jednego z rodzinnych obiadów, patrząc prosto na Agatę, która wróciła z wakacji, powiedziała:
- „Zawsze myślałam, że mogę na ciebie liczyć, Agato. A w najważniejszym momencie, kiedy cię potrzebowałam, to Ania okazała się moim wsparciem. Może to ona powinna była być tą ulubioną?”
Słowa mamy wbiły nas w ziemię. Agata nie wiedziała, co powiedzieć, a Ania… Ania tylko uśmiechnęła się lekko, bo nie potrzebowała uznania. Wreszcie przyszła prawda wyszła na jaw – to nie słowa i pozory, ale czyny mówią, kim naprawdę jesteśmy.
Comments are closed.