Zamiast wsparcia, usłyszałam od teściowej, że jestem wyrodną matką, bo wróciłam do pracy. Jej zdaniem powinnam tkwić w pieluchach…
Decyzja o powrocie do pracy po kilku miesiącach opieki nad dzieckiem nie była łatwa. Czułam się rozdarta – kochałam moje maleństwo, ale praca dawała mi poczucie spełnienia i niezależności. Po długich rozmowach z mężem, który zapewniał mnie, że to świetny pomysł, podjęłam decyzję: wracam do biura.
Pierwsze dni były trudne – organizacja opieki nad dzieckiem, godzenie obowiązków domowych z zawodowymi. Ale czułam, że to był właściwy krok. Przynajmniej tak myślałam… aż do pierwszej rozmowy z teściową.
„Wyrodna matka”
Zadzwoniła, by odwiedzić wnuka, co zawsze mnie cieszyło, bo oznaczało to chwilę oddechu. Kiedy usiedliśmy przy herbacie, temat rozmowy szybko zszedł na moją pracę.
– Jak możesz zostawiać dziecko na tak długo? – zaczęła z wyraźnym oburzeniem. – Praca nie ucieknie, a dziecko potrzebuje matki.
Zamarłam. Teściowa nigdy nie była zbyt wspierająca, ale nie spodziewałam się takich słów. Próbowałam jej wytłumaczyć, że praca to dla mnie nie tylko obowiązek, ale także sposób na zapewnienie dziecku przyszłości i że z mężem wspólnie podjęliśmy tę decyzję.
– Wyrodna matka – szepnęła, gdy wychodziła. Nie wierzyłam własnym uszom. Czy naprawdę tak o mnie myśli? Czy ja rzeczywiście robię coś złego?
Konflikt narasta
Z każdym dniem teściowa wtrącała się coraz bardziej. Nagle zaczęła odwiedzać nas coraz częściej, oferując, że sama zajmie się dzieckiem, „żebym miała czas na odpoczynek”. Początkowo było to miłe, ale po chwili zaczęłam zauważać pewien schemat.
Każda rozmowa kończyła się insynuacjami, że moje dziecko cierpi, że marnuję jego dzieciństwo. Nawet mój mąż, który początkowo stał po mojej stronie, zaczął sugerować, że może teściowa ma rację. Czułam, że tracę grunt pod nogami.
Odkrycie prawdy
Pewnego dnia, wracając wcześniej z pracy, natknęłam się na teściową rozmawiającą z moją sąsiadką. Stałam w korytarzu, słysząc ich rozmowę, kiedy jedna z nich rzuciła: „Dziecko tak cierpi bez matki. Ona zupełnie się nie nadaje do macierzyństwa, a ty wciąż musisz ją wyręczać”.
Poczułam, jak ogarnia mnie złość. To była kropla, która przelała czarę goryczy. Moja własna teściowa rozpowiadała po sąsiadkach, że jestem złą matką, bo chciałam pracować. To nie były już tylko niewinne komentarze, ale prawdziwa kampania przeciwko mnie!
Prawdziwe motywy teściowej
Kiedy w końcu skonfrontowałam się z teściową, wybuchła kłótnia. Nie owijałam w bawełnę – oskarżyłam ją o wtrącanie się w nasze życie i niszczenie mojego wizerunku w oczach rodziny i sąsiadów. Ale to, co usłyszałam w odpowiedzi, zszokowało mnie jeszcze bardziej.
– Robię to dla dobra mojego wnuka! – wykrzyczała. – On potrzebuje matki, a nie karierowiczki, która nigdy nie jest w domu. Jeśli ty nie będziesz się nim zajmować, to ja to zrobię!
Zrozumiałam wtedy, że nie chodziło jej tylko o troskę o dziecko. Chciała przejąć kontrolę nad moją rodziną, nad moim macierzyństwem. Chciała decydować, jak powinno wyglądać moje życie. Nie mogłam na to pozwolić.
Co dalej?
W tamtym momencie zrozumiałam, że muszę postawić granice – dla siebie, dla mojego dziecka i dla mojego małżeństwa. Czy to była łatwa decyzja? Absolutnie nie. Ale wiedziałam, że jeśli teraz odpuszczę, teściowa nigdy nie przestanie ingerować w nasze życie.
A Wy, co myślicie o tej sytuacji? Jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!
Comments are closed.